The Lone Ranger recenzja
The Lone Ranger to kolejna gra mobilna oparta o film i kolejna, którą możemy bez trudu pobrać za darmo na nasze telefony. Hit czy kit? Przekonajcie się sami…
Nie zaskoczę was, że The Lone Ranger jest jedną z oficjalnych gier na telefon, inspirowanych filmem, jaki w te wakacje gościł na ekranach naszych kin. Wcielamy się w jednego z ostatnich sprawiedliwych kowbojów na dzikim zachodzie, a naszym celem jest obrona małe mieścinki Colby, przed brutalnym gangiem na czele, którego stoi Butch Cavendish. W pewnym sensie, rozgrywka przypomina gry społecznościowe, bo ciągłym tapowaniem w różne miejsca na mapie, wykonujemy zlecone zadania, które często mają charakter mini gierek. Mechanika rozgrywki, pod pewnymi względami przypomina klasyczne już Mafia Wars. Jedną z takich mini gier, będzie pojedynek w samo południe – wybieramy zbira i strzelamy w określone miejsce na jego ciele. Kto pierwszy ten lepszy, a już na pewno lepszy ten, który posiada lepszą broń. W tym momencie rozgrywka przechodzi z widoku z góry na widok z zza pleców naszego bohatera, a naprzeciw bandziora. Musimy strzelić do niego wystarczającą ilość razy, by jego energia spadłą do zera. Trzeba to zrobić wystarczająco szybko, inaczej przeciwnik strzeli do nas pierwszy! Wszystko super, ale czasami gra nie zaliczała mi precyzyjnie wymierzonych strzałów, robiąc ze mnie przysłowiowego idiotę – sytuacje były tak oczywiste, że wniosek jest jeden. Błędy w aplikacji.
Każdorazowo, sukces w misji oznacza zastrzyk pieniędzy, które wydamy na najpotrzebniejsze przedmioty zwiększające nasz współczynnik ataku i obrony. Same misje, kiedy nie są mini gierkami opierającymi się na tapowaniu celów są rozwiązane, jak znane gry rodem z Facebooka – po prostu klikamy na wykonanie misji, płacimy za nią określoną ilość energii i wypełniamy stopniowo pasek postępu. Tak, niestety The Lone Ranger ma jeden z tych nienawidzony przez graczy pasków z energia ograniczającą czas zabawy. Jedyne remedium to czas i pokłady naszej cierpliwości. Przyjemnym dodatkiem jest ranking, dający nam możliwość porównania wyników naszych pojedynków, z innymi graczami. Warto także wspomnieć o możliwości interakcji ze sławnym Indianinem Tonto, oraz tytułowym Lone Rangerem.
Strona audiowizualna produkcji, nie jest na najwyższym poziomie. Dźwięk i muzyka ładnie ilustrującą wydarzenia i klimat Dzikiego Zachodu, ale grafika raczej nie należy do specjalnie udanych. Jest raczej dość szara i nie obfituje, w specjalnie szeroką paletę kolorów. Trochę tak, jakby The Lone Ranger potrzebował tego ostatniego szlifu. Nie dotyczy to zresztą samej grafiki, ale jakości aplikacji w ogóle – jeśli macie Androida, w mig zrozumiecie o co mi chodzi…
Mikropłatności ruszyliśmy nieco wcześniej, bo jak zapewne się już domyślacie, The Lone Ranger oferuje między innymi, możliwość uzupełniania paska energii. Nie będę teraz rozważał, jak bardzo jest to nieopłacalne, przeliczając na polskie portfele, dodam tylko, że mikropłatności powinniśmy zdecydowanie odłożyć. To nie jest gra, w którą opłaca się specjalnie inwestować – lepiej uzbroić się w cierpliwość.
(The Lone Ranger zwiastun)
The Lone Ranger w Google Play
The Lone Ranger w iTunes
[yasr_multiset setid=0]
Plusy
Dźwięk
Przyjemny zabijacz czasu
Minusy
Denerwujący pasek energii
Błędy
Podsumowanie
The Lone Ranger budzi we mnie dość mieszane uczucia, bo początkowe zauroczenie, zastąpione zostało przez rozczarowanie. Na Androidzie aplikacja sprawia dużo problemów, dlatego przygotujcie się na zwiechy i crashe. Wiele ciekawych, sensownych rozwiązań zdecydowanie można wymienić wśród zalet, ale pasek energii ograniczający grę i niedoróbki, psują ostateczną ocenę. Czy warto? Jeśli możecie pobrać grę za darmo i nie ponosić jakichkolwiek kosztów związanych ze ściąganiem, to czemu by nie spróbować?
[yasr_visitor_votes size=”large”]
1373 wyświetleń