The Mortal Instruments: City of Bones recenzja

Widzieliście już film Miasto Kości? Może czytaliście książkę? Playfirst stworzyło bezpłatną grę na urządzenia mobilne, jak sądzę z myślą, żeby o niej jak najszybciej zapomnieć.

mortal_instruments_1

The Mortal Instruments: City of Bones przenosi nas do Nowego Yorku, gdzie grupa anielskich łowców potworów (Shadowhunters) prowadzi wojnę z plugawymi istotami z piekła rodem. Najpierw tworzymy postać, a sam proces sprowadza się do wyboru jednej z 4 klas (w tym jedna płatna), koloru broni, płci oraz imienia. Czeka nas walka z różnej maści stworami, przypominającymi wampiry i demony. Wspominałem, że każdy poziom sprowadza się do planszy, która ma rozmiar ekranu dotykowego? Nie? Tak to niestety wygląda. Nie będziemy eksplorować poziomów, bo gra cały czas trzyma nas w jednym zamkniętym miejscu. Potwory pojawiają się na planszach fala za falą, a z każdym poziomem mamy coraz większe problemy z przeżyciem. Gra ma pewne elementy RPG, bo kontrolowana przez nas postać zdobywa punkty doświadczenia i awansuje. Wraz z awansem, zwiększamy jeden z czterech współczynników, przez co teoretycznie łatwiej jest nam mierzyć się z bardziej wymagającymi przeciwnikami. Zabijamy potwora za potworem, fala za falą, a Nowy York staje się bezpieczniejszym miejscem.

mortal_instruments_2

Są jeszcze cutscenki, sprowadzające się do dialogi między wybranymi postaciami w grze – dla wszystkich osób znających angielski, to tragedia. Patetyczne, płytkie gadki, które są nieudaną próbą pokazania, że gra ma jakąkolwiek fabułę. Historia znana z książek czy z filmu, ma potencjał, który został zmarnowany. Playfirst powinno, jak najszybciej poprawić rozgrywkę, wzbogacając ją o bardziej rozbudowane poziomy, urozmaicone elementy RPG, czy elementy logiczne. Na tą chwilę, aplikacja odpycha i to na tyle, że miałem ochotę skończyć recenzje już po kilku zdaniach – chce jednak pokazać wyraźnie, jakich gier na telefony najlepiej unikać. Zagryzam więc zęby i idziemy dalej…

mortal_instruments_3

By zaatakować wybraną kreaturę, po prostu tapujemy w cel, a nasz heros biegnie w kierunku potwora i zadaje efektywne ciosy. Grając klasą strzelca, mierzyłem się z problemami, jakie raczej nie powinny występować – jeden strzał, jedno tapnięcie, w praktyce, do drugi raz nie trafiałem w przeciwników. Postać za każdym razem podbiegała i zamiast atakować z dystansu, niepotrzebnie obrywałem. Czysty idiotyzm i frustracja. Jak doda się jeszcze do tego grafikę i animacje, która jest jedną wielką pomyłką, otrzymujemy koszmarną grę, która nie daje jakiejkolwiek rozrywki. Jedynie efekty dźwiękowe mogę jeszcze znieść, ale i to nie ratuje wizerunku gry.

Wewnętrzny sklep pomaga przejść coraz trudniejsze poziomy. Problem w tym, że wobec fatalnej jakości gry, nie sądzę, by komukolwiek przyszło do głowy korzystać z jego asortymentu. Rosnący poziom trudności, bezczelnie wymusza na graczach chwycenie za portfele, ale wobec wad, rozsądny gracz, po prostu wyłączy City of Bones i ją wykasuje. Tak właśnie zrobiłem, zaraz po zakończeniu recenzji.


(The Mortal Instruments: City of Bones zwiastun)

The Mortal Instruments: City of Bones na Google Play
The Mortal Instruments: City of Bones na iTunes

Plusy
Za darmo?
Różnorodni przeciwnicy

Minusy
Wszystko inne

 

Podsumowanie
Recenzowałem już kilka gier związanych z filmami, ale jak na razie The Mortal Instruments: City of Bones jest najgorszą i najmniej interesującą z nich wszystkich. Idea gry i przede wszystkim rozgrywka, nie jest niczym szczególnym, to samo mogę powiedzieć na temat grafiki, oraz oprawy audio. Marnie, wyjątkowo marnie to wygląda. Deweloperzy z Playfirst nie będą budzili we mnie jakichkolwiek pozytywnych skojarzeń. Omijajcie, pobieranie nawet za darmo, jest stratą czasu.

 

[yasr_visitor_votes size=”large”]

 

1613 wyświetleń

Przeczytaj inne:
Batman: Arkham Origins recenzja

Mroczny Rycerz powraca! Tym razem, będziemy mierzyć się z plejadą zabójców skuszonych wielką nagrodą za jego głowę. Batman: Arkham Origins

Zamknij